niedziela, 29 grudnia 2013

I'll save you-Prolog

Nazywam się Gerard Way. Mam lat... Nie wiem, po 150 przestałem liczyć. Nie, nie jestem jakimś wampirem czy innym szajsem. Możecie mi nie wierzyć, ale jestem aniołem. Nie jakimś aniołkiem latającym w białym prześcieradle, lecz Aniołem Ciemności. To prawie jak zwykli ludzie tylko, że żyjemy sobie na innej planecie i mamy takie skrzydełka przyrośnięte do pleców. Jestem także księciem. Taa, niestety. Wolałbym już być jakimś bezdomnym. Przez to bycie księciem, który w dalekiej przyszłości miał przejąc władze nad całym królestwem moje życie się popieprzyło. Dobra, przyznaje się, że jest w tym trochę mojej winy. Przez moje czyny oto co się stało. Siedziałem sobie samotnie na wysokiej skale, gdy przyleciał do mnie sługa mojego ojca. Spojrzałem na niego pytająco. -Panie, twój ojciec cię wzywa. -Ech, nie może to poczekać? -Mówi, że to pilne. Wstałem i poleciałem do królestwa. Po chwili byłem już w komnacie rodziców. -Gerard, musimy poważnie porozmawiać.-Trochę mnie to zdziwiło. Nie wiedziałem o co może chodzić -Coś się stało?-Ojciec spoglądał w dal przez okno z poważną miną. -Doszły mnie słuchy, że popełniłeś parę przestępstw. Co ja mówię, nie pare tyle mase przestępstw!-Nagle odwrócił się w moją stronę-Gee, czy to prawda? Proszę cię, powiedz, że to tylko plotki... Nic nie odpowiedziałem. To co mówił było prawdą. -Gee...wiesz co się teraz stanie?? Jeśli Oni (władza wyższa) się o tym dowiedzą, to mogą wygnać cię z królestwa. Obaj staliśmy milcząc. Pieprzona Władza Wyższa. Bycie jakims durnym księciem jest porąbane. Jedno nawet malutkie wykroczenie a już mogą cię wygnać lub nie dopuścić do tronu. W najgorszym wypadku może zdarzyć się jedno o drugie. Albo po prostu skażą mnie na śmierć. Milczenie przerwała moja matka, która z łzami w oczach wbiegła do pomieszczenia. -Arturze..Już wiedzą... Niedługo przybędą i zabiorą go na wyrok.. Kobiecie pociekły po policzkach łzy. Podszedłem do niej, przytuliłem i zapewniłem, że wszystko będzie dobrze. Wieczorem przyjechali przedstawiciele Władzy Wyższej, skłuli mnie w kajdany i kazali mi wsiąść do powozu. Wcale się nie przejmowałem tym, co się wydarzy. Po paru minutach byliśmy już na miejscu. Zabrali mnie do jakiegoś lochopodobnego czegoś i zamkneli za wielką kratą. Miałem tu poczekać, aż nie zostanę wezwany. Pogwizdywałem sobie moją ulubioną melodię, gdy jakiś facet powiedział, ze mam iść z nim. Weszliśmy do Wielkiej Sali Rozpraw. No to się zaczęło. -Książe Gerard Artur Way, skazany za wykroczenie nr 7254, paragraf 73... Koleś ze śmieszną czapką na głowie wymieniał moje przestępstwa. Po paru minutach skończył. -Ma pan coś na swoje usprawiedliwienie, panie Way?-zapytał sędzia a ja ze spuszczoną głową pokiwałem przecząco głową. -W takim razie po naradzie z innymi członkami Sądu Wyższego wyznaczymy odpowiednią karę. Znów skuty w kajdany zostałem gdzieś zamknięty. Po dłuższej chwili poproszono mnie o przyjście. -Za swoje czyny jakie pan dokonał, zsyłamy pana na Ziemię, aby odpokutował pan za zło wyrządzone. Otwarłem szeroko oczy ze zdziwienia oraz strachu. -Pozbawimy pana skrzydeł. Dostanie pan dom, samochód i inne rzeczy potrzebne do przeżycia. Będzie pan musiał udowodnić swoje dobro poprzez chronienie ludzkiej istoty. Wybraliśmy jedną osobę. Wyląduje pan w mieście, gdzie on się znajduje, lecz odnaleźć go będzie musiał pan sam. Jak pan to zrobi to już pana problem. Osobą, którą wybraliśmy jest Frank Iero. Przepowiednia powiedziała, że coś będzie zagrażać jemu życiu. Nie powiemy gdzie, kiedy i w jakich okolicznościach. Gdy spisze się pan dobrze rozważymy powrót do królestwa. Wszystko może trwać nawet kilka lat. I jeszcze jedno. Na Ziemi odczuwać pan będzie ból jak zwykli śmiertelnicy, jednak moce pozostaną bez zmian. Od chwili, gdy przekroczysz granicę, staniesz się śmiertelnikiem, co oznacza, że możesz umrzeć. Nagle poczułem okropny ból w plecach. To było nie do wytrzymania. Obraz zaczął mi się rozmazywać i urwał mi się film.